#luxuryday Hourglass Veil Mineral Primer






Ulotki na bazach pod makijaż potrafią obiecać wiele. Wygładzenie zmarszczek, zmniejszenie widoczności porów, rozświetlenie czy efekt matowej cery przez cały dzień. Są jak złota rybka, która spełnia marzenia, chociaż czasem ponoć mogą sprostać więcej niż trzem życzeniom. Od lat na straży trwałości mojego makijażu stał podkład. To on miał być tym najważniejszym fundamentem, bez którego nie byłoby o niej mowy. Bazy na mojej toaletce goszczą od niedawna, gdy zakochana w rozświetlonym makijażu postanowiłam zerwać z matem. Szukając wymarzonego efektu porwałam się na azjatyckie kremy BB, które według mnie najlepiej potrafią odtworzyć ten look. Niestety ładnie w nim prezentują się tylko policzki, bo błyszcząca strefa T wygląda po prostu nieestetycznie. Wtedy to postanowiłam odnaleźć bazę, która zajęłaby się tylko tym miejscem na twarzy, ale przy okazji nie wpłynęłaby negatywnie na stan problematycznej cery. Sama nazwa Hourglass sprawia iż zadzieramy głowę w górę i szukamy jej na górnych półkach. Kojarzy mi się z luksusem i dbaniem o każdy najdrobniejszy szczegół. Nie wahałam się ani chwili, gdy zachwycone blogerki w kółko powtarzały, że ich baza Veil Mineral Primer jest najlepszym tego typu produktem do cery tłustej. Dodatkowo skusił mnie fakt iż jest to kosmetyk mineralny, więc nie podejrzewałam go o żadne szkodliwe dla mojej cery składniki. Czy droga baza gwarantuje nam skuteczność i satysfakcję?



Moją przygodę z produktem od Hourglass zaczęłam nabywając buteleczkę o mniejszej pojemności. Miała pozwolić zbadać grunt i zaoszczędzić chociaż trochę w razie rozczarowania. Szklana opakowanie z pompką wygląda ładnie i nie da nam zmarnować ani grama produktu. Jego rozmiar sprawia iż zmieści się w każdej kosmetyczce i jest świetnym kompanem w podróży, nie odbierając miejsca innym ulubionym kosmetykom. Biała i lekka konsystencja łatwo daje się rozprowadzić po skórze i nie sprawia problemu przy aplikacji. Jest lekka i bardzo szybko stapia się z cerą. Biały odcień znika po kilku sekundach i nie pozostawia po sobie żadnego śladu.

Active Ingredients: Zinc Oxide 4.20%, Titanium Dioxide 2.45%. Other Ingredients: Cyclopentasiloxane, Isododecane, Polysilicone-11, Polymethylsilsesquioxane, Hexyl Laurate, Peg-10 Dimethicone, Polyglyceryl-4 Isosterate, Stearic Acid, Alumina
Po przyjemnej aplikacji czas przyjrzeć się efektom. Baza już po kilku sekundach widocznie wygładza cerę, sprawia iż wydaje się jednolita oraz pod palcami nie czuć niewielkich zmian na skórze. Niestety z porami nie potrafi się porządnie rozprawić, ale odrobinę zmniejsza ich widoczność i dzięki niej niewątpliwie wyglądają lepiej. Z takim początkiem każdy podkład będzie rozprowadzał się wprost wspaniale. Zacznie gładko sunąć po skórze i na pewno jego finałowa prezencja też się poprawi. Efekt natychmiastowego matu niestety nie został przeze mnie zaobserwowany, ale w moim przypadku ta właściwość wyląduje na liście plusów. Co więcej nie zauważyłam obiecanego matu i przedłużenia trwałości makijażu. Może minimalnie, ledwie odczuwalnie, ale nie takiego finału spodziewałam się po bazie za tyle pieniędzy ( ok. 279 zł za 30 m). Nie mam pojęcia dlaczego obsypuje się ją takimi pochwałami i uznaje za jeden z najlepszych produktów w tej kategorii. 


Znacie może jakieś bazy pod makijaż, które nie szkodzą trądzikowej cerze?


EDIT 26.10.2017

Zajęło mi sporo czasu odnalezienie sposobu na tą bazę. Okazało się, że by przedłużała trwałość makijażu trzeba po prostu nałożyć pod nią jakiś produkt porządnie nawilżający, a wtedy dzieje się cud! Eureka! Co więcej aplikowałam ją każdego dnia przez miesiąc i nie zauważyłam by mnie zapchała. Nie pozostaję mi więc nic innego jak Wam ją polecić oraz przeprosić za wprowadzenie w błąd. Na szczęście udało mi się odkryć co robię źle i przyznaję się, że wina negatywnej recenzji leży po mojej stronie. Wybaczcie :)



 



INSTAGRAM

Land of Vanity. Theme by STS.