Czy znalazłam ideał wśród "najlepszych kosmetyków ekologicznych na poslkim rynku"?/ PAT&RUB krem pod oczy


 Melduję się dziś Wam po przespaniu 12 godzin i kilku minut. A jak?! Mam wrażenie, że ja i synek właśnie pobiliśmy rekord. Tak długi, błogi i przepełniony szalonymi przygodami sen zdarza mi się bardzo rzadko, stąd też nie mam żadnych wyrzutów sumienia, że dom nieposprzątany, a ja nie obudziłam się w promieniach wschodzącego Słońca. Niestety na moje cienie pod oczami, nawet długi i relaksujący sen nie potrafi wpłynąć destrukcyjnie. Są zawsze i kiedy tylko leniwie podniosę się z łóżka i spojrzę w lusterko to one każdego dnia witają mnie, machając i mówiąc: wciąż tu jesteśmy i zawsze będziemy. Myślę, że otrzymałam je w spadku genetycznym i przestałam się łudzić, że znikną za pomocą jakiegoś drogiego kremu, który posiada ekstrakt z rośliny o trudnej nazwie, rosnącej w miejscu, o którym nikt nie słyszał. Nie zwalnia mnie to jednak z dbania o skórę pod oczami i nie schodząc z ringu, ciągle walczę o dobry produkt, który będzie nawilżał i likwidował opuchliznę. Krem marki PAT&RUB na swoim opakowaniu odważnie obiecuje sporo rozwiązań codziennych problemów ze skórą wokół oczu. Bardzo chętnie sprawdziłam czy czasami producenci nie zapędzili się z obietnicami. 


 Opakowanie. Eh… Będę narzekać mimo iż jest airless, ma kartonik, wieczko i wygląda ładnie oraz minimalistyczne, czyli tak jak lubię. Ale zanim do tego dojdę to może wyjaśnię dlaczego czeka Was marudzenie. Konsystencja kremu jest bardzo rzadka, wodnista, lejąca. Przy pierwszym użyciu zaskoczyła mnie ogromnie, bo używane dotychczas produkty były gęste, treściwe i zbite. Jedna pompka dozuje tyle kremu, że pewnie pokryłabym nim całą twarz, a ja potrzebuję tylko odrobinę. Próbowałam tysiąc razy i nie da się wydobyć pół pompki czy ćwiartki i nawet lekkie dociśnięcie bezwzględnie wyrzuci tyle produkty ile chce. Marnuję go za każdym razem wcierając w dłonie czy inne miejsca na ciele. PAT&RUB-koniecznie zróbcie coś z tym opakowaniem, bo strasznie uprzykrza życie. Co z tego, że produkt jest bardzo wydajny, jak opakowanie sprawia, że musimy zużywać go więcej? Jedyne co w nim fajne, to fakt, że powietrze nie ma wstępu do buteleczki i kartonik wyprodukowany został z 100% materiału z recyklingu, który po rozerwaniu ukazuje nam informacje o Pielęgnacji Twarzy PAT&RUB. 


 Wielbicielki lekkich, delikatnych zapachów mogą być zawiedzione przy używaniu tego kremu pod oczy. Pachnie bardzo mocno, wyraziście i czuć go już po otworzeniu wieczka. Możliwe, że to wina chabru, bo woń rzeczywiście przypomina naręcze kwiatów różnego rodzaju, które pachną bardzo intensywnie, słodko i “kwitnąco”. Jednak, gdy produkt zetknie się ze skórą woń magicznie znika i szybko pozwala nam o sobie zapomnieć. Mi zapach nie przeszkadza, nawet go lubię, ale uprzedzam, że może się nie spodobać.


 Krem bardzo szybko się wchłania, jest lekki i pozwala chyżo zaaplikować czekający w kolejce makijaż. Tak jak myślałam cieni nie usunął, chociaż producent nam to obiecał. Kolejne zapewnienia to napinanie i ujędrnianie. Moja skóra pod oczami jeszcze nie straciła swojej elastyczności w bardzo zauważalnym stopniu, ale po użyciu kemu faktycznie jest troszkę bardziej “przejrzysta” i gładsza. Zapewnienie o naprawie i odbudowie raczej nie jest możliwe do sprawdzenia przeze mnie, ale produkt na pewno sprawił, że obszar wokół oczu jest lepiej nawilżony i wygląda zdrowiej. Nie zauważyłam natomiast by wpływał na jakość makijażu w kwestii obniżenia trwałości, a pochwalę go za brak oznak suchej i zmarszczonej skóry, co często powodowały ciężkie korektory. Ten krem daje im radę i nie pozwala w jakikolwiek sposób wpłynąć na kondycję cery. Najbardziej zachwyciła mnie lekka korekta opuchlizny. Mam wrażenie, że produkt faktycznie troszkę zmniejsza obrzęki i nie wyglądam jakbym balowała trzy dni bez przerwy. Nie jest to spektakularna zmiana, ale na pewno zauważalna gołym okiem.


 Podsumowując muszę zaznaczyć, że jest to bardzo dobry krem. Jedynie co bym w nim zmieniła to opakowanie i pojemność. 30 ml raczej nie zużyję przez polecane 6 miesięcy. Myślę, że gdybym miała skończyć poszukiwania to zostałabym właśnie przy tym produkcie. Kiedy zobaczyłam rzadką konsystencję nie spodziewałam się po nim za wiele, ale krem pozytywnie mnie zaskoczył i rozpieścił skórę pod oczami. Dodatkowo polubią go osoby ceniące sobie naturalne składy, bo już na drugim miejscu ma hydrolat z chabra bławatka, który działa antyoksydacyjne, antyseptycznie, łagodząco, zmiękczająco i ściągająco), a oprócz niego olejek arganowy, ekstrakt z korzenia sumy (redukuje cienie i opuchliznę), ekstrakt z kory muira puama (działa przeciwzapalnie, obkurcza naczynia krwionośne) i cała masa innych ekstraktów z dziwnie brzmiących roślin :) I co ważne wszystkie surowce, z których skomponowany jest krem mają certyfikat naturalności. Polecam, choć moim ideałem nie jest :)



Macie już jakiś hit w pielęgnacji skóry wokół oczu?


INSTAGRAM

Land of Vanity. Theme by STS.