Blogi rosną jak grzyby po deszczu i choć wróży nam się rychły upadek (ponoć świat woli Snapchat i You Tube), to na szczęście jeszcze początku końca nie widać. Co więcej, ostatnio udaje mi się trafić na dopiero raczkujące blogerki, których jakość treści i fotografii zawstydzić może największe weteranki. W Biblii głoszą: oddziel ziarno od plew i tą zasadą właśnie kieruję się przy dobrze strony, której odwiedziny powinny zaowocować nowym, fajnym doświadczeniem, ciekawostką, o której nie miałam pojęcia, kreatywnym i genialnym DIY czy świetnym przepisem na jakąś nie znaną dotąd potrawę. Jest ciężko i przyznam, że to nie lada wyzwanie wychwycić perełki odznaczające się rzetelnością i pomysłowością, bo przeważnie jednej z tych cech brakuje, a to już nie to samo. Kilka dobrych lat spędzonych w czeluściach blogosfery na szczęście dało mi sporo porządnej wiedzy, dzięki której dziś jestem inną osobą, moja cera jest inną cerą, która nie woła już o pomoc, a włosy pięknieją z każdym dniem. Jedyny minus to biedna kieszeń, która została porządnie naciągnięta przez Wasze świetne, pochlebne recenzje, ale dzięki nim mam już sporą sumkę kosmetycznych fenomenów na toaletce :)
Dziś pokażę listę przydatnych doświadczeń zaczerpniętych od innych blogerek. Kto wie, może wychwycicie w niej swój udział? :)
Dziś pokażę listę przydatnych doświadczeń zaczerpniętych od innych blogerek. Kto wie, może wychwycicie w niej swój udział? :)
IM MNIEJ MAKIJAŻU TYM LEPIEJ
Potrzebowałam długich lat by zaakceptować cerę, którą stanowczo demonizowałam. Patrzyłam na nią w nieodpowiedni sposób, bo zamiast leczyć i dbać - zakrywałam, męczyłam się i niszczyłam ją każdego dnia jeszcze bardziej. Dawniej makijaż był dla mnie tarczą, która chroniła moją wysypaną twarz przed wścibskimi oczami ładnych koleżanek. Zdawałam sobie sprawę, że i tak nie wygląda to dobrze, ale wtedy nie o wygląd mi chodziło, a o poczucie pewności siebie, z której odzierał mnie ostry i nieposkromiony trądzik. Co prawda mój oprawca szczęśliwie opuścił mnie już dobre kilka lat temu, ale mocny makijaż pozostał, bo przecież trzeba było zakryć nim to co nieładne. Zbyt często porównywałam się z porcelanowymi cerami aktorek czy modelek, a moje piegi i plamki nijak się miały do tak pięknego i nieskazitelnego płótna. Dziś lubię każdą moją kropkę, bliznę i niedoskonałość. Coraz częściej mnie w wersji saute mogą poznać znajomi i sąsiedzi, chociaż do wyjścia na zakupy w takim wydaniu chyba jeszcze nie jestem gotowa :) Duma mnie napawa, gdy pomyślę, że porzuciłam matujące i ciężkie podkłady, na rzecz kremów BB lub dużo lżejszych i łagodniejszych kosmetyków. Wszystko dzięki Waszym komentarzom, które pozwoliły zrozumieć, że nie jest tak źle jak myślę, a grubą warstwą podkładów tylko wyrządzam sobie krzywdę :)
TWARZ MASZ TYLKO JEDNĄ-DBAJ O NIĄ
Nie potrzebowałam kiedyś kremu, nie potrzebowałam toniku, ani nawet płynu micelarnego. Myłam twarz zwykłym żelem, od czasu do czasu używałam peelingu i na tym kończyła się moja pielęgnacja. Obecnie wypracowałam sobie stałą poranną i wieczorną rutynę, która zawsze wygląda tak samo. Dzięki niej do mojej łazienki wkroczyły kremy pod oczy, filtry przeciwsłoneczne, kwasy, toniki, maseczki i wiele innych specjalistycznych kosmetyków. Smaruję, wcieram, czyszczę i chronię. Sporo czasu ignorowałam portale kosmetyczne, namawiające do wprowadzenia 4 kroków pielęgnacji skóry. Obecnie sama je stosuję (mimo iż jest ich trochę więcej) i chociaż nie z każdym tego typu artykułem się zgadzam to nie wyobrażam już sobie innej, bardziej skutecznej metody w walce o piękną cerę.
OLEJOWANIE WŁOSÓW
Pierwsze posty dotyczące olejowania włosów traktowałam jak swego rodzaju fanaberię i kolejną niepotrzebną modę. Uważałam, że jest to metoda zarezerwowana tylko dla dziewczyn nazywających się włosomaniaczkami. Ja jestem zwykłym śmiertelnikiem i dla mnie była to czysta abstrakcja. Z czasem połowa blogosfery chwaliła zbawienne skutki tej metody i niejedna koleżanka polecała mi spróbować, bo przecież nie miałam nic do stracenia. Ciężko było zacząć, a utrzymanie systematyczności w wykonywaniu tego zabiegu chyba sprawiało mi największą trudność. Najlepsza motywacja przyszła z dniem, w którym fryzjerka pochwaliła stan moich włosów i powiedziała, że dziś wcale nie musi za wiele obcinać (każdy milimetr jest dla mnie na wagę złota). Wtedy byłam już pewna, że olejowanie zostanie ze mną na zawsze i raz w tygodniu muszę o nim pamiętać. Nie ma innej opcji! Dziękuję dziewczyny :)
NATURALNY NIE ZAWSZE ZNACZY LEPSZY
O tym temacie wspominałam już w ostatnich postach. Do dziś z każdej gazety, portalu czy programu telewizyjnego krzyczą do nas byśmy przeszły na naturalną pielęgnację, bo jest lepsza. Dla mnie to jednak kwestia sporna. Słyszałam gdzieś o alergiach, ale dopiero buszując po Waszych blogach dowiedziałam się, że nie są to sporadyczne przypadki, które zdarzają się tak rzadko jak narodziny jednorożca. Coraz więcej z Was narzeka na uczulenia, wysypki i inne nieprzyjemne reakcje. Pewnie minie jeszcze sporo czasu zanim zacznie się o tym głośno mówić, ale fajnie, że Wy już uprzedzacie i pozwalacie niejednej dziewczynie zapobiec nabawienia się nieprzyjemnej reakcji skórnej. Brawo!
ZAAKCEPTUJ SIEBIE
Pewnie każda z Was ma jakieś problemy. Dla jednej będzie to brak pieniędzy, zdrowia czy nowej kurtki na wiosnę. Dla innej rzadkie włosy czy potworny trądzik. Fajnie jednak wiedzieć, że nie jest się w tym samemu. Wystarczy poczytać blogi by zobaczyć, że każda z nas z czymś się boryka. Te, które mają piękną cerę, chciałyby być szczupłe, a te zgrabne marzą o gęstej czuprynie. I mimo iż nie powinno się pocieszać problemami innych ludzi, to jednak uważam, że oglądanie i czytanie o doświadczeniach innych kobiet z podobnymi kompleksami, powinno pomóc nam zrozumieć, że jest nas tysiące. Większość wychodzi z domu, pracuje, biega, występuje i odnosi sukcesy. To jak będę się czuła zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Chowanie się w domu lub ukrywanie pod luźnymi ciuchami czy używanie mocnego makijażu wcale nie sprawi, że będę miała się lepiej. Kto będzie chciał i tak zauważy to czego nie lubię i ukrywam lub czepi się innego "mankamentu" byle tylko sprawić mi przykrość. Najważniejsze to być ponad tym i pokazać wszystkim mądralom, że nie są w stanie zmienić Twojego wspaniałego dnia na gorszy. Bo choć czytam u Was cenne afirmacje lub porady, to tylko implementacja pozwoli mi dobrze z nich skorzystać i odnieść sukces :) Ja już jestem blisko a Ty? :)
NIE MA LUDZI IDEALNYCH
W telewizji czy gazecie spotykamy same piękne i szczupłe Panie, które ćwiczą, dobrze się odżywiają, dbają o dom, grają super role i ciągle spełniają marzenia. Na blogach natomiast znajdziesz dziewczyny, które tak jak Ty lubią czekoladę i jedzą ją również na śniadanie, zapominają o myciu pędzli, czasami zasypiają z makijażem, kupują niepotrzebne kosmetyki i lubią spać do południa zamiast biegać o wschodzie Słońca. Nie ma idealnych ludzi i nie ma idealnych blogerek. Każda z nas jest w czymś dobra i gdy tylko będziemy chciały to znajdziemy lepszą od nas. Ale czy to ma znaczenie? Obecnie preferuję skupienie się na pozytywach i dalszym rozwoju niż rozpamiętywanie wad i porażek. Zamiast myśleć co by było gdybym była taka jak "ona", koncentruję się na tym co mam i rozwijam to każdego dnia. Szukam możliwości, a nie ograniczeń, bo dzięki Wam zrozumiałam, że każda z nas jest w czymś dobra. A idealnie nie będzie nigdy. Nawet te najlepsze doświadczają porażek.
Jak widać można w blogosferze zdobyć cenne informacje, nauczyć się czegoś ciekawego czy znaleźć pocieszenie w chwilach, gdy jedyne o czym marzymy to ukrycie się w czeluściach pościeli i utknięcie w nich do końca świata. Nie wszystkie piszą dla zysku i tułają się po blogach by wylać żale za kolejną porażkę lub odgryźć się przez zżerającą je zazdrość. Najważniejsze to oddzielać ziarno od plew, a wtedy tylko na tym zyskamy :) Wiem, że są ludzie, którym dostarcza się sporo wiedzy i narzędzi do skorzystania z niej, a oni i tak będą narzekać i czekać na mannę z nieba. Mam nadzieję, że jednak Ty nie jesteś taką osobą i zrobisz wszystko by właściwie wykorzystać dostarczaną wiedzę, a co za tym idzie zmienić swoją sytuację na lepszą :)
Czego Was nauczyły inne blogerki? :)
OLEJOWANIE WŁOSÓW
Pierwsze posty dotyczące olejowania włosów traktowałam jak swego rodzaju fanaberię i kolejną niepotrzebną modę. Uważałam, że jest to metoda zarezerwowana tylko dla dziewczyn nazywających się włosomaniaczkami. Ja jestem zwykłym śmiertelnikiem i dla mnie była to czysta abstrakcja. Z czasem połowa blogosfery chwaliła zbawienne skutki tej metody i niejedna koleżanka polecała mi spróbować, bo przecież nie miałam nic do stracenia. Ciężko było zacząć, a utrzymanie systematyczności w wykonywaniu tego zabiegu chyba sprawiało mi największą trudność. Najlepsza motywacja przyszła z dniem, w którym fryzjerka pochwaliła stan moich włosów i powiedziała, że dziś wcale nie musi za wiele obcinać (każdy milimetr jest dla mnie na wagę złota). Wtedy byłam już pewna, że olejowanie zostanie ze mną na zawsze i raz w tygodniu muszę o nim pamiętać. Nie ma innej opcji! Dziękuję dziewczyny :)
NATURALNY NIE ZAWSZE ZNACZY LEPSZY
O tym temacie wspominałam już w ostatnich postach. Do dziś z każdej gazety, portalu czy programu telewizyjnego krzyczą do nas byśmy przeszły na naturalną pielęgnację, bo jest lepsza. Dla mnie to jednak kwestia sporna. Słyszałam gdzieś o alergiach, ale dopiero buszując po Waszych blogach dowiedziałam się, że nie są to sporadyczne przypadki, które zdarzają się tak rzadko jak narodziny jednorożca. Coraz więcej z Was narzeka na uczulenia, wysypki i inne nieprzyjemne reakcje. Pewnie minie jeszcze sporo czasu zanim zacznie się o tym głośno mówić, ale fajnie, że Wy już uprzedzacie i pozwalacie niejednej dziewczynie zapobiec nabawienia się nieprzyjemnej reakcji skórnej. Brawo!
ZAAKCEPTUJ SIEBIE
Pewnie każda z Was ma jakieś problemy. Dla jednej będzie to brak pieniędzy, zdrowia czy nowej kurtki na wiosnę. Dla innej rzadkie włosy czy potworny trądzik. Fajnie jednak wiedzieć, że nie jest się w tym samemu. Wystarczy poczytać blogi by zobaczyć, że każda z nas z czymś się boryka. Te, które mają piękną cerę, chciałyby być szczupłe, a te zgrabne marzą o gęstej czuprynie. I mimo iż nie powinno się pocieszać problemami innych ludzi, to jednak uważam, że oglądanie i czytanie o doświadczeniach innych kobiet z podobnymi kompleksami, powinno pomóc nam zrozumieć, że jest nas tysiące. Większość wychodzi z domu, pracuje, biega, występuje i odnosi sukcesy. To jak będę się czuła zależy tylko i wyłącznie ode mnie. Chowanie się w domu lub ukrywanie pod luźnymi ciuchami czy używanie mocnego makijażu wcale nie sprawi, że będę miała się lepiej. Kto będzie chciał i tak zauważy to czego nie lubię i ukrywam lub czepi się innego "mankamentu" byle tylko sprawić mi przykrość. Najważniejsze to być ponad tym i pokazać wszystkim mądralom, że nie są w stanie zmienić Twojego wspaniałego dnia na gorszy. Bo choć czytam u Was cenne afirmacje lub porady, to tylko implementacja pozwoli mi dobrze z nich skorzystać i odnieść sukces :) Ja już jestem blisko a Ty? :)
NIE MA LUDZI IDEALNYCH
W telewizji czy gazecie spotykamy same piękne i szczupłe Panie, które ćwiczą, dobrze się odżywiają, dbają o dom, grają super role i ciągle spełniają marzenia. Na blogach natomiast znajdziesz dziewczyny, które tak jak Ty lubią czekoladę i jedzą ją również na śniadanie, zapominają o myciu pędzli, czasami zasypiają z makijażem, kupują niepotrzebne kosmetyki i lubią spać do południa zamiast biegać o wschodzie Słońca. Nie ma idealnych ludzi i nie ma idealnych blogerek. Każda z nas jest w czymś dobra i gdy tylko będziemy chciały to znajdziemy lepszą od nas. Ale czy to ma znaczenie? Obecnie preferuję skupienie się na pozytywach i dalszym rozwoju niż rozpamiętywanie wad i porażek. Zamiast myśleć co by było gdybym była taka jak "ona", koncentruję się na tym co mam i rozwijam to każdego dnia. Szukam możliwości, a nie ograniczeń, bo dzięki Wam zrozumiałam, że każda z nas jest w czymś dobra. A idealnie nie będzie nigdy. Nawet te najlepsze doświadczają porażek.
Jak widać można w blogosferze zdobyć cenne informacje, nauczyć się czegoś ciekawego czy znaleźć pocieszenie w chwilach, gdy jedyne o czym marzymy to ukrycie się w czeluściach pościeli i utknięcie w nich do końca świata. Nie wszystkie piszą dla zysku i tułają się po blogach by wylać żale za kolejną porażkę lub odgryźć się przez zżerającą je zazdrość. Najważniejsze to oddzielać ziarno od plew, a wtedy tylko na tym zyskamy :) Wiem, że są ludzie, którym dostarcza się sporo wiedzy i narzędzi do skorzystania z niej, a oni i tak będą narzekać i czekać na mannę z nieba. Mam nadzieję, że jednak Ty nie jesteś taką osobą i zrobisz wszystko by właściwie wykorzystać dostarczaną wiedzę, a co za tym idzie zmienić swoją sytuację na lepszą :)
Czego Was nauczyły inne blogerki? :)
Trzymajcie się ciepło!