Dbanie o włosy nigdy nie było moim priorytetem (a szkoda). Makijaż czy paznokcie zawsze stawiałam na pierwszym miejscu, a gdy patrzyłam na koleżanki z lśniącymi, zdrowymi włosami, myślałam sobie, że ja i tak nigdy takich nie będę miała i poświęcanie czasu na ich pielęgnację to tylko strata czasu. Na szczęście z czasem zdałam sobie sprawę, że ich kondycja i wygląd tak naprawdę zależą tylko i wyłącznie ode mnie i od produktów, którymi je traktuję. Powiększyłam więc swój asortyment o odżywki, spraye, maski, olejki i zaczęłam się też troszkę dokształcać w tym kierunku. Olejowanie, które kiedyś było dla mnie jakąś abstrakcją, nagle stało się ulubionym zabiegiem, a ja po kilku miesiącach stwierdziłam, że przerodziłam się w prawdziwą włosamaniaczkę :) I trwałam w tym przekonaniu aż do momentu kiedy dowiedziałam się, że inne dziewczyny myją włosy płynem do higieny intymnej, wcierają w nie dziwne specyfiki i dodatkowo nie lubią się z lokówkami i prostownicami. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę jak mało wiem i jak wiele jeszcze przede mną. Jednak każdy od czegoś zaczynał, a ja jestem dumna, że słyszę teraz komplementy na temat moich włosów, a fryzjerka do której regularnie chodzę, w końcu nie musiała podcinać końcówek, bo były w takim dobrym stanie jak nigdy wcześniej. Ich poziom nawilżenia również uległ poprawie i w końcu zaczęły lśnić.
Dziś chciałabym przedstawić Wam produkt marki Gliss Kur, czyli Maskę do włosów ekstremalnie nadwyrężonych i szorstkich. Uwielbiam ich odżywki w sprayu. Miałam już kilka i jak dla mnie to jedne z lepszych. Czasem można znaleźć nawet całkiem niezłe składy, ale oczywiście na ich widok na pewno nie krzykniecie wow. Z resztą wszystkiego dowiecie się w dalszej części.
Zapraszam post!
Opakowanie to typowy dla większości masek "słoiczek" z wieczkiem. Ani to wygodne w użyciu, ani higieniczne, ale praktycznie wszyscy producenci korzystają z tego typu rozwiązania i chyba już nawet zdążyłam przywyknąć. Zarówno szata graficzna, jak i zapach przypominają mi luksusowe, fryzjerskie produkty. Kolor fioletowy ma sygnalizować przynależność do serii Deep Repair, niestety nie miałam ani szamponu, ani odżywek i nie jestem w stanie stwierdzić jak się spisują, ale na pewno po wykończeniu zapasów będę chciała się w nie zaopatrzyć. Ze względu na swoją gęstą, kremową konsystencję, maska jest bardzo wydajna i nie muszę nakładać sporych ilości, a nim ujrzę dno, na pewno upłynie wiele dni. Producent zaleca stosować ją od dwóch do trzech razy w tygodniu i z ręką na sercu, przyrzekam, że właśnie tak robię :)
Największą chyba jej zaletą jest bardzo szybka, niewymagająca czasu aplikacja, która trwa zaledwie jedną minutę! Oczywiście ja staram się przytrzymać maskę troszkę dłużej, ale gdybym bardzo się spieszyła na ważne wydarzenie, czy wyjście ze znajomymi, to ucieszyłby mnie fakt, że nie muszę zrezygnować z jej nałożenia. Zwłaszcza, że moje włosy już kilkanaście sekund po wtarciu , stają się niesamowicie miękkie, a piękny zapach sprawia, że czuję się jakbym właśnie relaksowała się na myjce u ulubionej fryzjerki, z nogami do góry i cichą radością, że w końcu udało mi się wyrwać z domu. Dokładnie zmyta, nie obciąża moich włosów, wygładza je i dodaje im blasku. Bardzo łatwo się rozczesują, świetnie układają i co najważniejsze o elektryzowaniu nie ma mowy. Jak to gdzieś przeczytałam: są idealnie "dociążone" (mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli).
A co z obietnicą producenta, która tak kusi, czyli odbudową włosów w zaledwie tydzień? To, że włosmoaniaczką nie jestem i mało się znam na rzeczy już ustaliłyśmy, ale po krótkiej analizie składu zauważyłam, że na pierwszym miejscu ma silikony, które na pewno zmiękczają i utrzymują wilgoć, oraz chronią nasze włosy. To dzięki nim zyskują "drugie życie" i wydają się niesamowicie odżywione i zdrowe. Jednak by była mowa o odbudowie, płynna keratyna, którą ma w składzie, musiałby znajdować się na podium, a nie gdzieś daleko w połowie. I wydaje mi się, że niestety producent troszkę za dużo nam naobiecywał. Oczywiście włosy na pewno lepiej się układają i wyglądają na zdrowsze, ale jestem pewna, że kiedy tylko przestanę maski używać, cały czar pryśnie.
Nie oczekiwałam od tego produktu cudów i odbudowy. Maska jest łatwa w użyciu, fajnie zmiękcza włosy i chroni przed utratą wilgoci. A dodatkowo ładnie pachnie i jest wydajna. Jak za tak małe pieniądze nie mogę wymagać więcej. Bardzo ją lubię i jeśli będę miała okazję, na pewno kupię całą serię Deep Repair. Jestem na tak :)
A wy co myślicie? A może polecicie mi coś lepszego?
Pozdrawiam :)
Pozdrawiam!
Ocena: 8/10
Cena: ok. 18 zł za 200 ml
PS: Prawdopodobnie jest to ostatni post przed Świętami, bo mam jeszcze mnóstwo pracy, na której chcę się teraz skupić. Zapraszam zatem na mój profil na Facebooku: Land of Vanity i na Instagramie: landofvanity , aby spotykać się ze mną częściej i śledzić co się u mnie dzieję. Na pewno jeszcze wpadnę z życzeniami, a Wam życzę udanych przygotowań :)
Niestety nie używałam jej, ale miałam przyjemność poznać się z odżywką (tą do spłukania) z tej serii i byłam z niej bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTeż chcę, też chcę :)
UsuńHa! Też kiedyś miałam napad wlosomaniactwa. Na szczęście charakteryzuje mnie słomiany zapał i skończyłam z tym zanim straciłam wszystkie włosy:).Mmm... Ten płyn do higieny intymnej ech. Generalnie niech służy do tego, do czego go powołano.
OdpowiedzUsuńSerum nie znam. Niczego z Gliss Kur jeszcze nie używałam. Podkreślam "jeszcze", bo Niebieska obdarowała mnie ostatnio maską z tej serii w pięknym złotym słoiczku i to będzie mój "pierwszy raz".
Tą maskę w złotym słoiczku też bym bardzo chciała :) Muszę iść, napaść na drogerię i zaatakować produkty Gliss Kur :) A płyn do higieny intymnej na razie jakoś mnie nie kusi :)
Usuńnigdy jej nie miałam :) z Gliss Kur miałam tylko odżywkę do włosów i średnio ją lubiłam ;)
OdpowiedzUsuńA jaką miałaś? :)
UsuńUwielbiałam ich maski swego czasu...
OdpowiedzUsuńKurczę - ostatnią miałam kilka lat temu :P
Też dawno nie miałam ich produktów, ale muszę to zmienić :)
UsuńMuszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMój ulubieniec :D
OdpowiedzUsuńnie znam masek Gliss Kur, ale lubię odżywki w sprayu z tej serii :)
OdpowiedzUsuńJa z tej serii nie miałam, ale ogólnie ich odżywki lubię :)
Usuńmiałąm z tej serii odżywkę, nie lubię gliss kura , wolę zdecydowanie loreal. Generalnie i tak przerzuciłam się na kosmetyki naturalne do włosów , maski lądują na mojej głowie na koło 20-30 minut. Jeżeli interesują Cię maski z drogerii stacjonarnych to u mnie swietnie sie sprawdziła loreal total repair 5
OdpowiedzUsuńKurde cały czas się czaję na ten L'oreal i nie wiem dlaczego jeszcze go nie mam. Na pewno to nadrobię :)
UsuńNie używałam jeszcze masek Gliss Kura, ale mam jedną w zapasie i ciekawe jak się u mnie sprawdzi :)
OdpowiedzUsuńDaj znać jak się sprawdza, chętnie poznam Twoją opinię :)
UsuńNie ma to jak olejowanie. Faktycznie odmienia włosy. A co do masek, to z tej firmy nie używałam jeszcze. Najbardziej odpowiadają te z Kallosa. Tanie i dobre.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo się cieszę, że się jednak zdecydowałam i zaczęłam olejować. O Kallosie słyszałam, ale jeszcze nie miałam. Może kiedyś :)
UsuńNie znam tej maski.Miałam tylko czarną odżywkę ale z tego co pamiętam to była całkiem ok :) Teraz dokańczam maskę La Luxe którą mąż mi sprezentował a następna w kolejce czeka Il Salone Milano którą zaproponowano mi do przetestowania-niby hit ale to się okaże :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na recenzję tego hitu :)
UsuńTe słoiczki z Gliss Kura kuszą mnie od dłuższego czasu :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię :) Wyglądają pięknie :)
UsuńKiedys miałam jakąś maskę z tejże firmy i byyłam zadowolona.
OdpowiedzUsuńMają naprawdę fajne produkty i warto po nie sięgać :)
UsuńOstatnio używałam szamponu z Schwarzkopf - myślałam, że oszaleję. nie dość nie głowa mnie po nim swędziała to jeszcze łupież mi się zrobił. Na szczęście po dwóch umyciach szamponem przeciwłupieżowym moje włosy doszły do ładu.
OdpowiedzUsuńNIGDY WIĘCEJ NIE UŻYJĘ SZAMPONU z tej firmy, odżywek, masek teraz też się boję i nawet się nie pokuszę.
Ja bym się raczej nie sugerowała nazwą Schwarzkopf, bo ja na przykład nie lubię Schaumy od nich, a znowu Gliss Kur i Bonacure są naprawdę świetne :) Może spróbuj czegoś innego? :)
UsuńU mnie narazie genianie sprawdza sięKallos cherry ;)
OdpowiedzUsuńNo widzę, że chwalicie Kallos :) Muszę spróbować koniecznie :)
UsuńOstatnio zakochałam się z masce Kallosa Bluberry :) Włosy wyglądają na zdrowsze, pieknie pachną i błyszczą!
OdpowiedzUsuńNa pewno kupię też coś od nich, bo to kolejny komentarz pochwalny na temat tych masek :)
UsuńFajnie, że się sprawdziła. Ja ostatnio wygrałam złotą do rozdwojonych końcówek, ciekawe czy będzie tak samo dobra :)
OdpowiedzUsuńWidziałam już ją. Wygląda pięknie :) Aż jestem ciekawa jak działa :)
UsuńJeszcze nie miałam ale mógłbym polubić :-)
OdpowiedzUsuńJeśli nakłada się ją na minutę to muszę wypróbować :-)
OdpowiedzUsuńO jej, musze ja upolowac jak bede teraz w rossmanie, bo pokonczylam prawie cale swoje zapasy :)!
OdpowiedzUsuńMiałam jedną maskę z tej firmy, ale niestety u mnie się nie sprawdziła.:(
OdpowiedzUsuńO jej, musze ja upolowac jak bede teraz w rossmanie, bo pokonczylam prawie cale swoje zapasy :)!
OdpowiedzUsuńkusząco wypada, ogólnie nie miałam nic z Gliss Kur to może się skuszę
OdpowiedzUsuńAno.. ja też używam często płynu do higieny intymnej zamiast szamponu, ale nie tylko! Przymierzam się do zrobienia postu na temat ''innych'' zastosowań takowego płynu- tylko fotki muszę w końcu porobić _^_
OdpowiedzUsuńWłaśnie.. silikony po prostu ''ukrywają'' zniszczenia, ale nie naprawiają :< jest to pomocne jeśli ma się spalaki po rozjaśnianiu (jak ja </3), ale jednak w takiej sytuacji potrzebuję też mocnej regeneracji- zwłaszcza, że mam tak przerzedzone włosy i coraz więcej ich w całym domu- co przeszkadza nie tylko już mnie.. nie mam pojęcia co tutaj jeszcze z nimi mogę zdziałać, chyba pielęgnować być cierpliwą aż odrosną od nowa..
Cierpliwość, systematyczność i dobre produkty grają tu kluczową rolę. Polecam maski proteinowe, ale najlepiej je mieszać z emolientowymi żeby włosy się nie buntowały. Ogólnie to temat rzeka, musiałabym Ci osobno wszystko opisać :) Poza tym polecam olejowanie :)
Usuń..to może ''pościk'' dla Oliwii włosów? Pod tytułem "Na ratunek Super-Madziaaa" lol :D
UsuńBardzo często używałam Gliss Kur i byłam zadowolona. Tej serii nie miałam, ale chętnie spróbuję w przyszłości:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto i polecam. A sama chętnie poczytam inne recenzje na jej temat :)
UsuńDawno nie miałam kosmetyków Gliss Kur.
OdpowiedzUsuńMoże warto to zmienić? :)
UsuńNie miałam jej, mimo że nie odbudowuje włosów wypróbowała bym ją :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że warto :) Tak tanich produktów raczej nie ma co podejrzewać o odbudowywanie, ale wygląd włosów poprawia i za to ją lubię :)
UsuńMoże po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa też staram się dbać o włosy, olejuje włosy - lista olejów, których używałam jest dośc spora ;) Maski, jedwabie, serum to chleb powszedni dla mnie. Ale najważniejszy dla mnie jest szampon, to podstawa. Najczęściej używam szamponu dla dzieci. Z masek obecnie stosuję Kallosa bananowego i eliksir/olejek na końcówki z L'oreal:)Mam jeszcze pare trików, ale zdradze innym razem ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o fenomenie szamponu dla dzieci i kilka razy nawet próbowałam, ale jakoś nie ma u mnie efektu wow :) O maskach Kallosa też czytałam i chcę bardzo :) No i czekam w takim razie, aż zdradzisz triki :)
UsuńMiałam kiedyś, uwielbiałam ją :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię maskę z Planety Organica "Black Moroccan", świetnie działa na moje włosy, a do tego cudnie pachnie :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam ich scrub do skalpu, ale poczytam też o tej masce :) Dziękuję :*
UsuńBardzo lubię takie maski więc z przyjemnością kupię i spróbuje :)
OdpowiedzUsuń