Hej.
Ostatnio troszkę narzekałam na blogosferę i zasady jakimi się rządzi. Jednak po Waszych komentarzach zrozumiałam, że nie ma sensu denerwować się sprawami, na które nie mam wpływu i których na pewno nie zmienię. Aby wprowadzić troszkę pozytywnej energii postanowiłam, że pochwalę te dziewczyny, które polecają strony innych blogerek, chwaląc ich ciężką pracę i sprawiając, że trafia do większego grona odbiorców. Uważam, że to bardzo miło z ich strony i skrycie marzę, że może kiedyś i ja zostanę pochwalona. Ale wpadłam też na pomysł, że i ja mogę pomóc początkującej blogerce, która dopiero zaczyna i ciężko jest jej zdobyć nowych obserwatorów. Dziś polecam Wam zatem blog uroczej osóbki, który nosi nazwę White Zephyr . Zdradziła mi, że jej obsesją są azjatyckie kosmetyki, o których ja nigdy nie pisałam. Jeśli i Was interesuje ten rodzaj produktów, serdecznie zapraszam do odwiedzenia jej bloga. Mam nadzieję, że chociaż zajrzycie i pozostawicie po sobie miłe słowo i wsparcie :)
Oliwia przygotowało dla Was post o Truskawkowej piance do mycia twarzy marki Missha. Przekazuję jej pałeczkę i zapraszam do czytania!
Witam wszystkich! :))
Znalazłam się tutaj dzięki bardzo miłej i cierpliwej Magdalenie :) Wyciągnęła do mnie pomocną dłoń i podtrzymała na duchu! Oj niezmiernie dobra z niej osóbka. Tak więc w poście chciałabym zostawić namiastkę swojej małej obsesji i zrecenzować jeden z azjatyckich produktów!
Znalazłam się tutaj dzięki bardzo miłej i cierpliwej Magdalenie :) Wyciągnęła do mnie pomocną dłoń i podtrzymała na duchu! Oj niezmiernie dobra z niej osóbka. Tak więc w poście chciałabym zostawić namiastkę swojej małej obsesji i zrecenzować jeden z azjatyckich produktów!
"Missha" Creamy Latte Strawberry Cleansing Foam- truskawkowa pianka do mycia twarzy
Szukając mojej kolejnej ofiary ( azjatyckie pianki do mycia twarzy u mnie znikają bardzo szybko :p), natrafiłam na dość nietypową kompozycję zapachową.. zapach kawy latte z nutą truskawki. Bardzo mnie to zaciekawiło! Ponieważ jestem kawoholiczką, a i truskawek nie odmówię, skusiłam się na ten wynalazek.. ;)
Pianka posiada miękkie, proste opakowanie- biała tuba, mieszcząca w sobie 172ml produktu z eleganckim designem. Konsystencja jest kremowa, ale po zetknięciu z wodą mocno się spienia i zmienia kolor z delikatnego, metalicznego różu na mleczno-biały :)
Zapach jest bardzo nietypowy i intensywny! Nie każdemu przypadnie do gustu, niestety mnie ta woń nie przekonała :( Prawdę mówiąc, kusi mnie, aby użyć tej pianki jako żelu pod prysznic- zapach byłby bardziej znośny :P ale jest to kwestia indywidualna, np. mojej siostrze taka kompozycja zapachowa odpowiada ;) mimo nie mojego zapachu, pianka sprawuję się całkiem nieźle! Ta seria pianek jest też dostępna w dwóch innych wariantach- zielona herbata z latte i klasyczna czekoladowa kawa latte.
Za 172ml zapłacimy 24,99 PLN, jest to bardzo niska cena za tak sporą pojemność .
Zadaniem pianki jest oczyszczenie z pozostałości makijażu. Nie jest zbyt mocna pod tym względem. Nie zmyję ciężkiego czy wodoodpornego make-upu, więc najlepiej użyć jej jako drugi krok w demakijażu. Natomiast będzie strzałem w dziesiątkę dla osób, które na co dzień nie malują się i potrzebują lekkiego oczyszczenia.
Pianka zawiera dużą dawkę witaminy C i jest to ogromnym plusem! Cera staję się szybko rozświetlona i promienna. Lekkie przebarwienia z czasem także bledną. W truskawkowo-kawowej piance znajdziemy również proteiny mleka, które nawilżają i odżywiają skórę.
Podczas mycia twarzy nie czuję ściągnięcia skóry, nie pozostawia też uczucia nadmiernego przesuszenia. Produkt bardzo łatwo się spłukuję i nie podrażnia.. o ile nie mamy żadnych ranek! Na rankach czy ''naruszonych'' stanach zapalnych, powoduję lekkie szczypanie.
Podsumowując.. uwielbiam kiedy pianka daje efekt pojaśnienia cery, skóra wygląda czyściej i staję się gładka w dotyku. Cena jest bardzo korzystna. Nie wiem czy jeszcze się na nią skuszę.. nie jest zła, ale nie od dziś używam azjatyków i doskonale wiem ile dobroci dla skóry mogę wyciągnąć z tego typu pianek. Oczekuję dużo więcej, nie ma co ukrywać.
Pianka zawiera dużą dawkę witaminy C i jest to ogromnym plusem! Cera staję się szybko rozświetlona i promienna. Lekkie przebarwienia z czasem także bledną. W truskawkowo-kawowej piance znajdziemy również proteiny mleka, które nawilżają i odżywiają skórę.
Podczas mycia twarzy nie czuję ściągnięcia skóry, nie pozostawia też uczucia nadmiernego przesuszenia. Produkt bardzo łatwo się spłukuję i nie podrażnia.. o ile nie mamy żadnych ranek! Na rankach czy ''naruszonych'' stanach zapalnych, powoduję lekkie szczypanie.
Podsumowując.. uwielbiam kiedy pianka daje efekt pojaśnienia cery, skóra wygląda czyściej i staję się gładka w dotyku. Cena jest bardzo korzystna. Nie wiem czy jeszcze się na nią skuszę.. nie jest zła, ale nie od dziś używam azjatyków i doskonale wiem ile dobroci dla skóry mogę wyciągnąć z tego typu pianek. Oczekuję dużo więcej, nie ma co ukrywać.
SKŁAD: Water(Aqua), Stearic Acid, Glycerin, Lauric Acid, Cocamidopropyl Betaine, Myristic Acid, Potassium Hydroxide, Caramel, PEG-100 Stearate, Glyceryl Stearate, Beeswax(Cera Alba), Milk, Fragaria Chiloensis(Strawberry) Fruit Extract, Disodium EDTA, BHT, Methylparaben, Propylparaben, Chlorphenesin, Fragrance(Parfum), Red33(CI 17200), Blue 4 (CI 04700)
PS: Dla zainteresowanych jeszcze raz podaję adres bloga: http://jinqueenbee.blogspot.co.uk/ i zapraszam inne blogerki do współpracy :)
Pozdrawiam!
Jak ładnie się prezentuje ^^
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę :)
UsuńPiękny gest z Twojej strony :) Mnie na początku swojej drogi brakowało wsparcia, więc już zaglądam do koleżanki i zasilam krąg obserwatorów - tym bardziej, że same wiemy jak jest ... a potencjał widzę ! :) Trzymam kciuki a dla Ciebie wielki ukłon za dobre serduszko :)
OdpowiedzUsuńTeż właśnie pomogłam jej dlatego, że sama kiedy byłam w tej sytuacji dniami i nocami marzyłam aż ktoś się do mnie zgłosi i zaproponuję współpracę :) Dziękuję :*
UsuńJa uwielbiam pianki do mycia twarzy! Niestety z tą spotykam się po raz pierwszy a wersja - klasyczna czekoladowa kawa latte pewnie jest świetna, chociaż zapach truskawkowej też mnie bardzo ciekawi. Nie miałam przyjemności używać azjatyckich kosmetyków ale blogosfera zaczyna coraz bardziej zachęcać. I już lecę odwiedzić White Zephyr! :)
OdpowiedzUsuńTeż nie miałam przyjemności używać azjatyckich kosmetyków, ale muszę to zmienić :)
UsuńOdwiedziłam bloga i chyba zostanę tam na dłużej, bo kuszą mnie te azjatyckie kosmetyki i dobrze będzie dowiedzieć się o nich nieco więcej przed ewentualnym zakupem :D
OdpowiedzUsuńCo do tej pianki - wygląd tubki jest boski :D Uwielbiam takie eleganckie opakowania. Najchętniej wypróbowałabym wariantu z czekoladą skoro zapach truskawki nie powala, a ja czekoladę kocham :D
Zapraszam serdecznie :)
Usuńchętnie zajrzę :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję :)
UsuńPianka bardzo ciekawie się prezentuje i czuję się skuszona na nią:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie że poleciłaś bloga swojej koleżanki (na pewno do niej wpadnę w "odwiedziny").
Wsparcie dla nowych blogerek jest bardzo ważne. Ja sama wiem jak to jest. Początki są bardzo trudne.
Zgadza się :) Wspierajmy się wszystkie :)
UsuńSamo jej opakowanie i nazwa mnie kuszą ;)
OdpowiedzUsuńWcale Ci się nie dziwię :)
Usuń:DD
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa i za wsparcie! Zazwyczaj w ogromie szczęścia nie jestem wstanie wydusić z siebie nic bardziej ''poetyckiego'', także pod moim DZIĘKUJĘ ukrywa się wdzięczność i niezmierzona radość! <3
Jestem także pod wrażeniem osobowości, doceniam szczerość i wszystkie rady jakie mi dałaś kochana! Są bezcenne :)
Nie ma sprawy :) Polecam się na przyszłość :*
UsuńWygląd pianki zdecydowanie przyciąga uwagę!
OdpowiedzUsuńPozostaje tylko spróbować :)
UsuńWidzę, że nie tylko ja uwielbiam ładnie wyglądające kosmetyki :)
UsuńNie znam kosmetyków azjatyckich, ale podczytuje różne posty na ich temat. Ciekawi mnie zapach tej pianki, chociaż bardziej bym się skusiła na czekoladową kawę latte. Całkiem niska cena jak na pojemność tym bardziej kusi :)
OdpowiedzUsuńTeż nie znam, ale będę musiała poznać :) Wciąż tylko zastanawiam się co wybrać :)
UsuńPięknie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńPozostaje tylko sprawdzić działanie :)
UsuńJa uwielbiam kosmetyki azjatyckie :D chociaz obecnie mam tylko podklad :)
OdpowiedzUsuń+ ale piękny blog, czemu tu wcześniej nie trafiłam :D
Ja nawet podkładu nie posiadam, a to o nich czytałam najwięcej :)
UsuńDziękuję Kochana i zapraszam częściej :*
Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym produktem :)
OdpowiedzUsuńChyba jest mało znany :)
UsuńPodoba mi się Twój gest :)
OdpowiedzUsuńZ tego typu produktem jeszcze się nie spotkałam, ale brzmi zachęcająco :)
Takie gesty są bardzo potrzebne i oby było ich więcej :) Radość z zrobienia komuś przyjemności- nie do opisania :)
UsuńChętnie zajrzę na jej bloga ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana :*
UsuńZasadniczo "Creamy Latte Strawberry" oznacza kremowe mleko truskawkowe, w nazwie nie ma słowa o kawie. Nie miałam jeszcze produktów tej marki, ani azjatyckich pianek myjących. Może iedyś się skuszę, choć gustuję raczej w płynach micelarnych i dwu-fazowych.
OdpowiedzUsuńMasz rację, ale ani autorka, ani ja chyba nie wpadłyśmy na to, bo Latte kojarzy nam się z kawą :) Słuszna uwaga :)
UsuńMasz rację, nie ma co się denerwować na sprawy na które nie mamy wpływu:/ choć czasem trudno... A tą blogerkę już nawet znam:) choć akurat z recenzowanym produktem nie miałam do czynienia:) W ogóle niewiele azjatyckich miałam.
OdpowiedzUsuńChyba dopiero dziewczyny zaczęły zakochiwać się w tych kosmetykach i myślę, że jeszcze będzie o nich głośno :)
UsuńA ja mimo wszystko chętnie spróbowałabym tej pianki. Wygląda tak bardzo dziewczęco.
OdpowiedzUsuńO tak! Opakowanie jest urzekające :)
UsuńMoim zdaniem świetny pomysł z tym gościnnym wpisem! Mnie jakoś azjatyckie kosmetyki nie kręcą i w ogóle pianek nie używam jakos (moze wlasnie powinnam to zmienić :P) ale te opakowanie jest takie piękne, ze bym chciała spróbować :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto zwrócić uwagę na te kosmetyki, bo jeszcze podbiją blogosferę :)
UsuńSą jeszcze inne wersje zapachowe, więc można na nie się skusić :)
OdpowiedzUsuńCena extra, chętnie bym wypróbowała, z tej firmy jak na razie miałam tylko krem bb :)
OdpowiedzUsuńI jak się spisał? :)
UsuńNie znam tego produkty :) Ale uwielbiam azjatycki krem BB Dr G:)
OdpowiedzUsuńA to nie znam :) Moja wiedza jest w tym temacie uboga :)
Usuńmiło z Twojej strony ,że pomogłas, ja też jestem początkująca możesz zajrzeć do mnie jeśli chcesz..
OdpowiedzUsuńco do posta - znam Misshę z kremów bb, ogólnie rynek azjatycki ma ciekawe produkty ale ja pozotaje przy bebikach, mamy masę lepszych polskich firm;)
katsuyatsu.blogspot.com
Ja nie znam się na azjatyckich kosmetykach dlatego cieszę się, że Oliwia wybrała ten temat :) Zajrzę na pewno do Ciebie :)
UsuńPozdrawiam :*
Ja nie przepadam za piankami do mycia twarzy.
OdpowiedzUsuńZ Missha znam tylko B cream M, który uwielbiam.
OdpowiedzUsuńMiałam też sporo próbek i w sumie chętnie zrobiłabym tam małe zakupki :)
Interesującą się zapowiada, chciałabym wypróbować tę truskawkową piankę. :-) Wypróbują, jak skończy mi się żel, którego obecnie używam. Pozdrawiam i dodaję do obserwowanych. :-)
OdpowiedzUsuńpianka wygląda przeuroczo!!
OdpowiedzUsuń