Chętnie podzielę się z wami moją opinią na temat podkładu Stay in Place marki Estee Lauder. Mój "związek" z nim zaczął się już jakiś rok temu, kiedy skuszona opiniami na Wizażu, pobiegłam do drogerii i kupiłam swoją pierwszą buteleczkę tego podkładu. Od dawna szukałam czegoś dobrego dla siebie, bo chociaż jestem dozgonną wielbicielką Revlona, to tym razem miałam ochotę na coś innego. Niestety na mojej trądzikowej, problematycznej cerze, praktycznie każdy podkład wygląda źle. Świeci się po upływie kilku godzin, spływa, a dodatkowo nie zakrywa blizn, które są moim wielkim kompleksem.
Moja opinia
Muszę szczerze przyznać, że jest to jeden z moich ulubionych podkładów. Bardzo podoba mi się, że zakrywa wszystko co trzeba i moja twarz po jego nałożeniu wygląda idealnie bez efektu maski. Choć łatwo z nim przesadzić. Dodatkowo mogłabym go nosić chyba z dwa dni i nie zauważyłabym ani śladu kłopotliwego świecenia. A wypróbowywałam go już chyba w każdych warunkach. Sprawdził się w upalne dni i nawet po całej nocy spędzonej na imprezie, gdzie zawsze jest duszno i przy intensywnym tańczeniu, cały makijaż może spłynąć, on był w ogóle nienaruszony.
Aplikacja jest dosyć łatwa, jednak bardzo ucieszyłabym się gdyby producent wyposażył swoje cudo w bardziej wygodny dozownik. Ja już mam wprawę w używaniu podkładów, które wylewa się przez dziurkę, ale nie każdy wie jak to się robi i myślę, że ten drobny mankament może też odstraszać.
Nazwa "Stay in Place", jak dla mnie trafiona. Podkład zostaje na twarzy długie godziny, nawet jeśli będziemy dotykać ją rękoma. Niestety bardzo brudzi ubrania, czego nie lubię, bo jak same wiecie, takie plamy na białych ubraniach, naprawdę ciężko doprać. A szkoda :/
Podkład jest bardzo wydajny i starcza na długi czas, jednak mam wrażenie, że właśnie przez to, że nie posiada dozownika czasami marnuję się, ponieważ wyleję go za dużo. Dla mnie nie jest to jakimś ogromnym problemem, ponieważ mam go tak długo, że rekompensuje mi wszelkie drobne straty :)
Jak widzicie na zamieszczonych zdjęciach, umieszczony jest w buteleczce z grubego szkła, zakręcanej złotym koreczkiem. Na samym środku widnieje logo i nazwa firmy Estee Lauder. I znowu niby wszystko świetnie, ale jednak muszę sobie ponarzekać. Nie wiem jak jest z wami, ale ja za każdym razem, gdy używam jakiegoś kosmetyku do makijażu, zaraz po aplikacji dokładnie go wycieram. Z tym podkładem właśnie mam wielki problem. Szkło, w którym się znajduję jest matowe (prawdopodobnie moczone było w kwasie), przez co nawet po dokładnym umyciu pojemnika, nie jest on czysty. Poza tym duża ilość produktu zostaje na zakrętce i szyjce, zasycha i później nie wygląda to estetycznie.
Duży plus za SPF 10 :) Każda dodatkowa ochrona nigdy nie zaszkodzi.
Pure Beige |
Konsystencja jest bardzo lekka i fajna. Szybko dopasowuje się do cery, dając nam idealne wykończenie. Produkt ten posiada ogromną gamę kolorów :
Ja niestety ze swojego nie jestem zadowolona, ponieważ posłuchałam się pani doradzającej w sklepie, noszącej miano "ekspertki". Mój standardowy odcień to Desert Beige, ale tym razem na lato chciałam coś troszeczkę ciemniejszego. Kobieta w drogerii, która bardzo chciała mi pomóc, poleciła mi Pure Beige, który kompletnie nie pasuje do mojej cery. Wygląda przez to bardzo sztucznie i muszę się naprawdę namęczyć, żeby uzyskać naturalny wygląd. Dlatego też dobór koloru w przypadku tego podkładu jest bardzo ważny.
Wspomnę jeszcze, że mimo iż moja cera jest problematyczna, to nie wyskakują mi po nim żadne niespodzianki, choć widziałam, że dużo dziewczyn miało taki problem. Faktycznie jest dosyć ciężki, ale jedyne co zauważyłam to przesuszona i szara cera.
Podsumowując jest to naprawdę bardzo dobry produkt. Ma oczywiście swoje wady, ale jak dla mnie nie są one tak bardzo uciążliwe. Naprawdę przetestowałam mnóstwo podkładów, ale ten jak jedyny tak dobrze kryje, nie świece się po nim i dodatkowo mam go na twarzy calutki dzień. Wiem, że ma on tak samo dużo zwolenniczek jak i przeciwniczek, ja jednak jak najbardziej polecam!
A wy co o nim sądzicie dziewczyny?
Skład: Water Purified (Aqua Purificata),
Cyclopentapentasiloxane, Trimethylsiloxyloxysilicate, Titanium Dioxide,
Butylene Glycol, Tribehehenin, PEG/PPG-20/20 Dimethithicone, Sorbitan
Sesquioleate, Magnesium Sulfate, Tocopheryl Acetate, Phetaphenyl
Trimethicone, Polcone, Polymethylsil sesquioxquioxane, Methicone,
Laureth-7, Xanthan Gum, Alumimina, BHT, Sodium Dehydroacedroacetate,
Imidazolidinyl Urea, Chloroxylenol, Phenoxyenoxyethanol [+/- (may
contain) iron oxides (CI 77491, CI 77499), MCA, Titanium Dioxide (CI
77891)]
Pojemność: 30ml
Cena: ok. 140 zł
M.
Ocena: 8/10
nie mogę się wypowiedzieć bo nie używam ale za taką cenę jest nie możliwe by był zły :)
OdpowiedzUsuńNnigdy go nie miałam, ale to ulubiony podkład mojej przyjaciółki! <3 Ehm, aj te panie pseudo-ekspertki... Pozdrawiam :-*
OdpowiedzUsuńJa go bardzo lubię i ciągle do niego wracam,w tym tygodniu planuję właśnie jego zakup:)
OdpowiedzUsuńA ja go jeszcze nie miałam:) Gamę kolorystyczna ma wielką, nie spodziewałam się,że aż taką:)
OdpowiedzUsuńZa każdym razem kiedy jestem w Douglasie proszę o jego próbki. Jest niesamowity. Kiedyś na pewno go sobie sprawię ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o plamy na ubraniach to Vanish wszystko Ci spierze, nawet plamy po samoopalaczu :) A co do ceny, to w Douglasie go widziałam ostatnio za 165zł... masakra cenowa!
OdpowiedzUsuńJeszcze go nie miałam bo szkoda mi wydać tyle pieniążków jednak bardzo kusi :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
http://timeforstyle.blogspot.com/
Jestem przywiązana do Clinique, raz z braku laku zakupiłam ten właśnie podkład i byłam zachwycona. Potem coś mnie podkusiło i sie przerzuciłam na Shiseido :/ to nie był dobry wybór. Estree Lauder polecam z czystym sumieniem, fajna jest po nim cera, taka jedwabista
OdpowiedzUsuńJa mam do niego uraz od czasu gdy kosmetyczka pomalowała mnie nim i wyglądałam jak cegła, źle dobrała kolor niestety i do tego napakowała chyba z pół buteleczki na moją twarz. :D
OdpowiedzUsuń